- Sama zapłacę. Nie potrzebuję twojej łaski! chciałem ją wyrzucić. Ale kiedy spojrzałem wokół i zobaczyłem, że jest ona jedną żywą wówczas zielenią na mojej Mały Książę znał już zwyczaje Róży. Uśmiechnął się do niej w odpowiedzi na powitanie, po czym taktownie się Ale skoro zamierzał pracować, to właściwie prościej było wygodnie ułożyć się z laptopem w wielkim łóżku, w któ¬rym spał Henry, niż jechać do Renouys... Przyglądała mu się, jakby miała do czynienia z kimś nie¬spełna rozumu. Zauważył dziwny wyraz jej oczu. Czy mu się zdawało, czy czaił się w nich ból? Ale dlaczego? jeszcze raz poczuć zapachy cayenne i filé[utarte liście sasafrzanu], usłyszeć żargon ludzi, którzy serwowali dania cajun, przygotowane w niespełna trzy minuty. Nowoczesne autostrady czyniły podróż znacznie krótszą, ale Sayre wolałaby teraz jechać drogą, którą znała, ze szpalerem drzew rosnących tak blisko siebie, że ich gałęzie przeplatały się, tworząc sklepienie rzucające kratkowany cień na asfalt. Tęskniła za czasami, kiedy mogła podróżować z opuszczonymi oknami i zamiast duszących spalin wdychać świeże powietrze przesycone zapachem kapryfolium magnolii, z nutką wilgoci z rozległych mokradeł. Zmiany, które nastąpiły tu w ciągu ostatnich dziesięciu lut, drażniły jej zmysły i znieważały wspomnienia miejsca, w którym dorastała. Mimo to wiedziała, że jej wewnętrzne przeobrażenie było prawdopodobnie równie drastyczne, choć może mniej widoczne. Ostatnim razem, gdy znalazła się na tej drodze, jechała w przeciwnym kierunku, uciekając z Destiny. Tamtego dnia im bardziej oddalała się od domu, tym lepiej się czuła, zupełnie jakby warstwa po warstwie opadały z niej wszystkie negatywne wspomnienia. Dzisiaj wracała i strach ciążył jej niczym średniowieczna zbroja. Nostalgia, nieważne jak dręcząca i silna, nigdy nie skłoniłaby jej do powrotu. Tylko śmierć brata, Danny'ego, mogła ją do tego zmusić. Najwyraźniej wytrzymał z Huffem i Chrisem tak długo, jak potrafił, po czym uwolnił się od nich w jedyny dostępny dla niego sposób. Gdy zbliżyła się do rogatek Destiny, jakby na zawołanie zobaczyła najpierw kominy. Sterczały wojowniczo nad miastem, wielkie, czarne i szpetne, wypuszczając jak co dzień kłęby dymu. Zamknięcie pieców, nawet w dniu pogrzebu Danny'ego byłoby zbyt kosztowne i niewydajne. Znając Huffa, wiedziała, że prawdopodobnie nawet nie przeszło mu przez myśl, żeby w ten sposób uszanować pamięć najmłodszego dziecka. Na wielkim transparencie na granicy miasta widniał napis: „Witamy w Destiny, domu Hoyle Enterprises". Tak jakby był to jakiś powód do dumy, pomyślała. Odlewanie żelaznych rur uczyniło Huffa bogaczem, ale jego pieniądze były znaczone krwią. Sayre jechała ulicami miasta, które kiedyś przemierzała na rowerze. Później nauczyła się prowadzić i rozbijała się po nich samochodem z przyjaciółmi, szukając rozrywki, chłopców i każdej szalonej uciechy, jaką potrafili wymyślić. Od kościoła metodystów dzieliło ją jeszcze jedno skrzyżowanie, gdy usłyszała dźwięk organów. Były podarunkiem dla parafii od jej matki, Laurel Lynch Hoyle. Przytwierdzono na nich tabliczkę z brązu z jej imieniem. Jako jedyne w całym Destiny, organy były dumą i radością małej kongregacji. Nie mógł się nimi pochwalić żaden z kościołów katolickich, chociaż Destiny było głównie katolickim miastem. Podarunek jej matki był szczery i hojny, ale stał się kolejnym symbolem bezwzględnej dominacji Hoyle'ów nad miastem i jego mieszkańcami. Jakie to smutne, że dziś organy wygrywały pieśń pogrzebową dla jednego z dzieci Laurel Hoyle, syna, który umarł pięćdziesiąt lat za wcześnie, odbierając sobie życie. Sayre dowiedziała się o tym w niedzielę po południu, gdy wróciła do swojego biura ze spotkania z klientem. Zazwyczaj nie pracowała w niedzielę, ale był to jedyny dzień, który ów klient mógł poświęcić na rozmowę. Julia Miller, niedawno świętująca pięciolecie asystowania Sayre, nie pozwoliłaby pracować swojej szefowej samotnie. Podczas gdy Sayre rozmawiała z klientem, sekretarka nadrabiała zaległości w robocie papierkowej. Gdy Sayre wróciła do biura, Julia wręczyła jej kartkę z wiadomością. - Ten pan dzwonił trzy razy, pani Lynch. Nie chciałam podawać mu pani numeru telefonu, chociaż nalegał. Sayre zerknęła na numer międzymiastowy, po czym zmięła kartkę i wrzuciła ją do kosza. - Nie życzę sobie rozmawiać z moją rodziną. Tammy nie dała się podejść. - Jak z bajki - dodał Danny. Miał prawie siedemdzie¬siąt lat i nigdy w życiu nie wyjeżdżał z Australii. – Te wszystkie wieże i inne cudeńka... I nasza Tammy w tych welonach... Wygląda jak księżniczka. - Zrobiłaś mi śniadanie? - spytał, zaskoczony i rozbawiony. - Ach, chciałaś mi jakoś wynagrodzić to, że tak mnie porzuciłaś wczoraj? była szybkoschnąca i niemożliwe już było usunięcie jej z koperty, więc do dziś nie wiem, od kogo ta przesyłka. Zaoferował jej ramię. szczęście odnajdowali w tym, iż ktoś chciał i umiał ich pocieszyć... Ale najwięcej wśród mądrych Poszukiwaczy A tak myślą ludzie bez wyobraźni. I wtedy stają się tacy jak ja - źli, obłudni, ponurzy i oszukujący siebie
Uświadomił sobie nagle, że patrzy na swoją przyszłą żonę. Idealną żonę. Już na pierwszy rzut - Nie! - Cofnęła się, przerażona. - Alec, nie wolno ci tego zrobić! Regent zawsze ma - To smutne, kiedy kobieta pije sama - wybełkotał po francusku. - Ta, a na osiedlu znowu mnie pobiją – burknął smętnie, próbując wstać, ale nic z w najchłodniejszym miejscu w całym domu - salonie - popijała lemoniadę, zwinięta w kłębek wtedy Kozacy go zabiją. Zamarła z przerażenia. Musi stąd uciec! Knight, to książę Michaił Kurkow, dziedzic tytułu Talbotów. - Ale ja cię tu zaprosiłam na wakacje. - Zwłaszcza takimi jak ona. Młodymi, inteligentnymi, pochodzącymi z dobrych rodzin - wyliczał Carlise. - Spreparowano dla Isabelli odpowiedni życiorys. Dzięki temu zdołała przeniknąć do organizacji Blaque'a i w ciągu dwóch lat udało jej się dotrzeć na sam szczyt. rodziny od dwustu lat! Była wszystkim, co odziedziczyła po bezdusznych krewnych, a także młodzi, żeby ciekawił ich widok damskiej nóżki. Należało do nich powożenie dużymi, - Wiem. Ale tylko jego i nikogo więcej. - O czym myślisz? - Ojcze, uważałem wtedy, i nadal uważam, że Jasper i ja powinniśmy być informowani o wszystkim, co się dzieje. Mieliśmy prawo poznać całą prawdę o osobie, którą przedstawiono nam jako przyjaciółkę rodziny. - Co za pech.
©2019 amicus.do-mezczyzna.lapy.pl - Split Template by One Page Love